piątek, 27 września 2013

Szybka, sycąca i zdrowa - kasza jęczmienna inaczej

Kolejny przepis, w którym użyłam kaszy. Najfajniejsze jest to, że przygotowanie tego efektownie wyglądającego posiłku zajęło mi 20 minut - tylko dlatego, że tyle wynosił czas gotowania kaszy :) 

Uwielbiam wszystkie rodzaje kasz. Jęczmienna, tak jak każda, ma oczywiście wiele zalet. Po pierwsze wysoka zawartość błonnika, która sprawia że czujemy się syci długo po zjedzeniu posiłku. Kolejna sprawa - kasza jęczmienna pomaga obniżyć cholesterol dzięki  β-glukanowi. Substancja ta zmniejsza wchłanianie cholesterolu i tłuszczu, jednocześnie zwiększając jego wydalanie z organizmu. Kaszę jęczmienną zaleca się dla cukrzyków, osób na diecie odchudzającej oraz po operacji jelita, gdyż przyspiesza jego regenerację. Są w niej obecne przeciwutleniacze o działaniu przeciwalergicznym, przeciwwirusowym, przeciwzapalnym, antybakteryjnym, hamujące nowotwory, wzmacniające takie organy jak wątrobę, nerki i serce... Nic, tylko jeść kaszę! :)

Mój dzisiejszy pomysł to kasza w połączeniu ze szpinakiem, pomidorem, cebulką i kukurydzą. Podałam ją z łososiem w sosie pomidorowym i rukolą skropioną sokiem cytrynowym i octem balsamicznym. Wygląda świetnie, a smakuje jeszcze lepiej.


Kasza jęczmienna z warzywami
50 g kaszy jęczmiennej ok. 180 kcal
Garść szpinaku 4 kcal
Pomidor  25 kcal
1/2 cebuli 15 kcal
Ząbek czosnku 6 kcal
Kukurydza konserwowa (ilość wedle upodobania) 45 kcal - 3 łyżki
Łyżeczka oliwy z oliwek 40 kcal
Bazylia świeża, pieprz, zioła prowansalskie

Całość: 315 kcal
Porcja z łososiem i rukolą: 475 kcal

Przygotowanie:
Kaszę obficie przepłukuję, wrzucam na osolony wrzątek (woda ma lekko zakrywać kaszę) i gotuję ok. 20 min, aż spęcznieje i wchłonie wodę. Trzeba ją często mieszać, żeby nie przywierała do garnka. W międzyczasie na łyżeczce oliwy podsmażam cebulę z czosnkiem, następnie dodaję pomidory, przesmażam, dodaję szpinak i mieszam wszystko razem. Gdy szpinak zwiędnie łączę wszystko z kukurydzą i pozostałymi przyprawami. Mieszam warzywa z ugotowana i odcedzoną kaszą, przekładam do miseczki, ugniatam zawartość. Miskę kładę na talerzu do góry dnem. Metoda robienia babki z piasku :)) Dzięki temu otrzymuję taki kształt kaszy.




Smacznego! :)

środa, 25 września 2013

ANTM, czyli oczyszczający koktajl supermodelek

ANTM, czyli America's Next Top Model smoothie to soczyście zielony koktajl przygotowany na bazie szpinaku. Podobno to sekret supermodelek, za pomocą którego utrzymują swoje nienaganne sylwetki.
Napój przede wszystkim jest bardzo sycący, to zatem idealna opcja na śniadanie.

Liście szpinaku zawierają chlorofil, czyli barwnik dzięki któremu wszystkie rośliny są zielone. Warunkuje on fotosyntezę i odżywianie rośliny. Jaki ma to wpływ na naszą dietę? Przede wszystkim oczyszczający. Chlorofil dezynfekuje nasz organizm, usuwa szkodliwe toksyny i bakterie. Neutralizuje też wolne rodniki, dostarcza nam dużej ilości magnezu.

Dzisiejszy koktajl to bomba witaminowa. W ogóle sama forma smoothie to świetna sprawa. Normalnie nie bylibyśmy w stanie zjeść kilku samych pomidorów czy surowych selerów. Dzięki dodatkom przypraw i płynnej konsystencji koktajlu jest to możliwe! :)

Zalet smoothie jest naprawdę mnóstwo, a kombinacji warzywnych i owocowych jeszcze więcej.
Dzisiejszy smakuje bardzo dobrze i charakterystycznie dzięki imbirowi, który swoją drogą jest też świetny na przeziębienia w okresie jesiennym :) Polecam dodawanie do koktajli także pieprzu, czosnku lub chili, które dodatkowo przyspieszy przemianę materii.



ANTM Smoothie, czyli oczyszczający koktajl supermodelek

Składniki:
Świeży szpinak (u mnie ok. 2 szklanki listków) ok. 10 kcal
1/2 korzenia pietruszki (lub selera) 15 kcal
1/2 świeżego ogórka 10 kcal
Łyżka startego imbiru 4 kcal
Łyżka płatków owsianych górskich 37 kcal
Łyżka otrębów, u mnie żytnich 16 kcal
200 ml jogurtu naturalnego 0% ok. 100 kcal
Sok z połowy cytryny
Opcjonalnie: lód, woda mineralna, pieprz

Łącznie: 192 kcal

Przygotowanie:
Korzeń imbiru obieram (najwygodniej zwykłą łyżeczką), myję i ścieram na tarce na grubych oczkach i miksuję wszystkie składniki.





Smacznego! :)


wtorek, 24 września 2013

Omlet + śliwki w pierzynce ryżowej


Wchodząc rano do kuchni pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam było to:


Olbrzymie wiadro śliwek, przytaszczone przez rodziców. Oczywiście dla mnie. Tylko co z nimi zrobić? Myśl numer 1: śniadanie. Miałam wprawdzie ogromną ochotę na owsiankę, ale wpadłam na coś innego. I był to pomysł genialny! Połączyłam jedynie trzy główne składniki: śliwki, płatki ryżowe i cynamon (znowu, ach ta moja słabość do cynamonu :D), więc instrukcji jak zrobić to "danie" nie można chyba nawet nazwać przepisem :) W każdym razie efekt był cudowny i już wiem, że kocham takie połączenie. Staje się ono od dziś moim ulubionym śniadaniem nr 1! Wykorzystałam całe 5 sztuk... Zostaje tylko jeszcze ponad 20 kilogramów.

Śliwki zjadłam na omlecikach białkowych (jeden duży rozpadł się na mniejsze kawałki, nigdy nie potrafiłam zrobić idealnego omleta), ale myślę, że równie dobrym rozwiązaniem będzie zrobienie z nich placuszków albo nie dodawanie niczego więcej. Płatki ryżowe na mleku ze śliwkami i cynamonem bronią się same bez zbędnych dodatków, są po prostu PRZEPYSZNE! :)

Omlet ze śliwkami w pierzynce ryżowej

Składniki na 1 porcję:
Kilka śliwek (u mnie węgierki, 5 sztuk) ok. 40 kcal
Pół szklanki płatków ryżowych 90 kcal (według tego, co podaje Kupiec na opakowaniu)
Pół szklanki mleka 59 kcal
Słodzik - 1 tabletka
Cynamon
3 białka 51 kcal
Całość: 240 kcal

Przygotowanie:
Białka ubijam na sztywną pianę. Śliwki przekrawam na pół, usuwam pestki. Zagotowuję w rondelku mleko, dodaję płatki ryżowe i mieszam chwilę. Na końcu dodaję słodzik i cynamon, mieszam. Wrzucam śliwki. Ja omlet białkowy usmażyłam osobno i nałożyłam na niego śliwki "w pierzynce", ale równie dobrze można wymieszać białka z płatkami i śliwkami i usmażyć razem z omletem.






Jutro zjem to samo, smacznego!:)




niedziela, 22 września 2013

Żytnia tarta dyniowa bez zbędnych kalorii!

W końcu jest :) Tarta, do której dynię upiekłam już przedwczoraj. Dziś znalazłam czas na jej dokończenie i w ten sposób stała się niedzielnym deserem. Były już pierogi, teraz coś na słodko - w ten sposób jedną dynię już zużyłam. Z następnej powstanie najprawdopodobniej krem i jakieś przetwory.

We wszystkich przepisach jakie widziałam taka tarta ma pszenny, kruchy spód z dużą ilością masła. Ja postanowiłam go zastąpić chrupiącym, zdrowszym i dużo mniej kalorycznym. Został upieczony jedynie na łyżce oleju. Zrezygnowałam też z cukru na rzecz słodziku, po raz pierwszy w życiu. Wyszło bardzo słodko, może nawet za bardzo (wykorzystałam aż 15 tabletek do masy), dlatego w przepisie pojawi się mniej. 

Dynię połączyłam z pomarańczą i wanilią. I był to zdecydowanie trafny wybór :) Tartę podzieliłam na 8 kawałków i jestem zaskoczona tym, jak można się najeść jednym. Następnym razem zmienię odrobinę przyprawy, zamiast słodziku dodam sól i zrobię jeszcze pyszniejszą, słoną wersję.




Tarta dyniowa na żytnim spodzie w wersji light



Składniki:

Nadzienie:
500 g dyni bez niejadalnych części 140 kcal
Szklanka mleka ( u mnie 2%) 117 kcal
8-10 tabletek słodziku (lub ok. 4 łyżki cukru jeśli używacie)
Ćwiartka pomarańczy (miąższ) 28 kcal
Skórka starta z połowy pomarańczy
2 jajka 140 kcal
Cynamon, imbir, kardamon, goździki
Aromat waniliowy lub wanilia - pół łyżeczki

1,5 szkl mąki żytniej chlebowej typ 720 588 kcal
0,5 szkl mąki pszennej 440 kcal
1/3 szkl otrębów żytnich 50 kcal
1/3 szkl płatków owsianych (niebłyskawicznych) 120 kcal
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
ok. 1 szkl zimnej wody
2 żółtka 126 kcal
Łyżka oleju słonecznikowego 88 kcal

Jeden duży kawałek tarty to ok. 200 kcal.

Przygotowanie:

NADZIENIE: Obraną i pokrojoną dynię piekę pod przykryciem w piekarniku na 180 stopni przez 80 minut, do miękkości. Ostudzam, odsączam wodę, miksuję z ćwiartką pomarańczy bez pestek i białych części, a także ze skórką. Dodaję mleko i przyprawy - szczypta goździków, imbiru, kardamonu, aromat waniliowy, łyżeczkę cynamonu, jeszcze raz wszystko miksuję. Jajka dodaję na chwilę przed wlaniem masy do tarty, jeszcze raz miksuję.



CIASTO: Mąkę mieszam z otrębami i płatkami, proszkiem do pieczenia, solę, robię dziurę na żółtka i olej, wszystko razem zagniatam dolewając powoli wodę. Wyrabiam aż ciasto będzie elastyczne i nie będzie kleiło się do ręki. (Moje było jak plastelina, sama byłam pozytywnie zaskoczona). Formuję w kulkę, wkładam w miseczce przykrytej ściereczką do lodówki na ok. 20 min. Po tym czasie rozwałkowuję na kilka mm, układam w formie do pieczenia tarty, odcinam wystające części i nakłuwam ciasto widelcem. 





Piekę przez ok. 15 min w temperaturze 180 stopni.
Po tym czasie wyjmuję tartę, wlewam nadzienie i przekę dalej jeszcze przez ok. 45 min - aż tarta się zarumieni.





Tarta popękała dopiero pod wpływem przenoszenia jej wiele razy z jednego miejsca na drugie :)



Smacznego! 





piątek, 20 września 2013

Dietetyczne pierogi z dynią

Dynia jest warzywem z którego zaczęliśmy korzystać w Polsce stosunkowo niedawno. Nie pamiętam, żebym miała okazję spróbowania dyniowych potraw jako dziecko. Po raz pierwszy jadłam ją w USA, gdzie jest właściwie tradycyjnym warzywem. Ostatnio obserwuję niesamowity wzrost jej popularności, co bardzo mnie cieszy. Można powiedzieć, że dynia stała się u nas modna :)

Oczywiście uległam w tym roku "dyniowemu boomowi". Kupiłam od razu 2 sztuki odmiany zwyczajnej, chociaż często w kuchni używa się hokkaido. Zdecydowanie odstraszyła mnie cena tej drugiej: 8zł za kilogram...

Dziś powstały żytnie pierożki dyniowe i nadzienie do tarty, którą upiekę jutro. W planach mam jeszcze przetwory i krem, dlatego jeśli macie jakieś dyniowe propozycje - zapraszam do komentarzy :)

Żytnie, dietetyczne pierożki dyniowe


Składniki

Ciasto (na ok 40 pierogów):
2 szklanki mąki żytniej razowej (+ na podsypywanie ciasta) ok. 350 g - 1053 kcal
¾ szklanki mąki pszennej ok. 130 g - 446 kcal
1 jajko 70 kcal
1,5 szklanki bardzo ciepłej wody (ale nie wrzątku, ani takiej która będzie parzyła)
2 Łyżki oliwy z oliwek 160 kcal
Sól

Jeden pieróg (ciasto): 44 kcal

Farsz:
400 g dyni po usunięciu niejadalnych części 112 kcal
100 g chudego sera białego 83 kcal
2 łyżki kaszy manny 84 kcal
2 Łyżeczki oliwy z oliwek 80 kcal
Przyprawy: imbir, gałka muszkatołowa, kardamon, sól, pieprz

Jeden pieróg z farszem: ok. 52 kcal

Przygotowanie:
Dynię obieram, usuwam pestki (ale miąższ zostaje!), kroję na mniejsze kawałki, skrapiam łyżeczką oliwy i piekę w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 80 minut w naczyniu żaroodpornym przykrytym folią. Pieczemy do miękkości – gdy dynia będzie rozpadać się po wbiciu widelca.


Odciskam z dyni nadmiar wody, miksuję blenderem na gładką masę, dodaję ser biały, kaszę mannę, przyprawy – łyżeczkę imbiru (można mniej, ja bardzo go lubię), szczyptę kardamonu, gałki muszkatołowej, pieprzu i soli i łyżeczkę oliwy z oliwek. Mieszam wszystko razem i odstawiam farsz do całkowitego wystudzenia się. Z ciepłym pierogi nie wyjdą. Zabieram się za ciasto.


Mieszam mąkę żytnią z pszenną i ok. łyżeczką soli, robię dziurę na jajko i łyżkę oliwy. Mieszając wszystko łyżką wlewam powoli wodę. Wyrabiam ciasto, wyjmuję na blat posypany mąką żytnią i dalej wyrabiam ok. 10 minut aż nie będzie kleiło się do ręki. Cały czas podsypuję blat mąką. Pod koniec smaruję sobie jeszcze ręce kropelką oliwy, wyrabiam jeszcze chwilę.


Dzielę ciasto na części, te z których nie korzystam wędrują do miseczki przykrytej ścierką.  Rozwałkowuję, wycinam filiżanką kółeczka i nakładam ok. łyżeczki farszu do każdego pieroga. Wrzucam na wrzątek i gotuję 6-7 minut.





 
Pierogi podałam z jogurtem naturalnym i powidłami śliwkowymi, coś przepysznego J



Smacznego! :)


środa, 18 września 2013

Sałatka z kalafiorem w roli głównej.

Kalafior. To kolejne super-warzywo (właściwie to wszystkie warzywa są przecież świetne!). Tak jak marchew zwalcza wolne rodniki i ma działanie  przeciwnowotworowe. Oprócz tego zawiera szereg witamin i składników mineralnych:  witaminy A, B1, B2, B3, B5, B6, B9, C, E, K, a oprócz tego potas, magnez, sód, żelazo, mangan, wapń, fosfor, cynk i jeszcze kilka innych. Uwielbiam kalafiora gotowanego na parze lub jako składnik zapiekanek.

Poniższa sałatka stała się dziś moją kolacją, a powstała na zasadzie skojarzeń :) 
Sałata -> rzodkiewka -> ogórek -> sos jogurtowo - koperkowy -> kalafior -> jajko sadzone. Wszystkie smaki dobrze się razem dopełniają. Proste przepisy są zawsze najlepsze.


Sałatka z kalafiorem w roli głównej

Składniki:
200 g kalafiora ugotowanego na parze (lub normalnie) 44 kcal
Kilka liści sałaty lodowej i masłowej, ewentualnie każdej innej 30 kcal
3 rzodkiewki 6 kcal
1/2 ogórka szklarniowego 10 kcal
Jajko sadzone 80 kcal

Sos: 
100 g jogurtu naturalnego 0% 45 kcal
ząbek czosnku
pieprz ziołowy, pieprz
koperek

Całość: 215 kcal

Smacznego! :)



Domowy budyń marchewkowy.

Dzisiejszy budyń był totalnym eksperymentem. Nigdy nie robiłam innego niż z torebki, nie mówiąc już o budyniu warzywnym :) Inspiracją znowu były resztki w lodówce - 2 marchewki i jabłko.

Marchewka, główna bohaterka tego oryginalnego "dania" dzięki zawartości beta-karotenu ma bardzo dobry wpływ na działanie naszego organizmu. To słodkie warzywo, dlatego będzie nie tylko świetnym składnikiem sałatek, surówek, zup, ale też ciast czy... budyniu właśnie :) W połączeniu z cynamonem, goździkami i jabłkiem stworzy smaczny deser.

Jak na eksperyment przystało, nie wszystko wyszło tak, jakbym sobie tego życzyła. Popełniłam kilka błędów i już wiem, czego nie robić następnym razem.

Błąd nr 1: chciałam przygotować budyń na samej wodzie. To niemożliwe, bo nie będzie czuć smaku.
Błąd nr 2: nie użyłam stewii, a słodki smak niewątpliwie jest tutaj potrzebny.
I wreszcie błąd nr 3: użyłam zbyt małej ilości skrobii i wpadłam na genialny pomysł dodania jej pod koniec gotowania, przez co się zważyła. Nie róbcie tego pod żadnym pozorem.


Składniki (na 750 ml budyniu):
2 średnie marchewki 25 kcal
0,5 jabłka 20 kcal
2,5 szklanki mleka na budyń 195 kcal przy 0%
(+mleko do gotowania marchewki)
1 żółtko 60 kcal
1,5 łyżki skrobii (mąki ziemniaczanej) 130 kcal
Przyprawy: cynamon, goździki
Sok z cytryny
2,5 łyżeczki stewii 50 kcal
(bądź cukier trzcinowy, ale wtedy już 8 łyżeczek)

Filiżanka 100 ml budyniu: 64 kcal

Przygotowanie:
Marchewkę obieramy, zalewamy w garnku wrzątkiem, a następnie mlekiem (tak żeby ją zakryć, wystarczy szklanka). Gotujemy do miękkości. W tym czasie obieramy jabłko, ścieramy na tarce na papkę. Polewamy sokiem z cytryny (ok. łyżki). 

W misce ucieramy żółtko z cynamonem (1 łyżeczka), goździkami (szczypta lub kilka zmiażdżonych sztuk) i stewią bądź cukrem. Następnie dodajemy jabłko do żółtka, ucieramy ponownie. Gdy marchewka ugotuje się, odcedzamy i ugniatamy na papkę, ostudzamy (można to zrobić blenderem).


Marchewkę dodajemy do utartego żółtka z jabłkiem, jeszcze raz wszystko ucieramy. 2 szklanki mleka nastawiamy w rondelku. Do pozostałego, czyli 0,5 szklanki dodajemy skrobię (musi być chłodne) i mieszamy - tak, żeby nie było żadnych grudek. Mleko ze skrobią dołączamy do żółtka utartego z marchewką i kalafiorem cały czas mieszając, najlepiej zrobić to mikserem. Troszkę się namieszamy tutaj... :D 

Gdy mleko w garnku zaczyna się gotować, powoli wlewamy do niego naszą masę. Oczywiście cały czas mieszając (to ważne, bo inaczej zrobią się grudki i wyjdą kluchy zamiast budyniu). W tym momencie ręka odpada nam od mieszania, ale czekamy, aż budyń się zagotuje. Po zagotowaniu zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze przez chwilę.


Budyń rozlewamy do naczyń wcześniej przepłukanych zimną wodą. Mój wyszedł pomarańczowo-brązowy, ale tak jak mówiłam został zrobiony na samej wodzie. Na mleku kolor będzie inny, ładniejszy.

Smacznego!





wtorek, 17 września 2013

Kasza manna z prażonymi jabłkami i orzechami

Za oknem ponuro i zimno. To znak, że przyszła jesień. W taki dzień mam ochotę na rozgrzewające, sycące śniadanie. Pierwsze połączenie, jakie przychodzi mi na myśl to jabłko i cynamon... :) Zaczynam więc poranek od kaszy manny potocznie zwanej grysikiem, do której prażone jabłka będą świetnie pasowały. Jej smak kojarzy mi się przede wszystkim z dzieciństwem, kiedy jadłam ją niemalże codziennie z dużą ilością cukru i syropami owocowymi. Grysik to nie tylko wspaniała opcja na śniadanie. Możemy podawać go także na słono jako dodatek do obiadów (np. zup) lub przygotowywać desery. Jest bogatym źródłem witamin z grupy B, witaminy E, PP, kwasu foliowego, cynku, manganu, magnezu, krzemu, żelaza, jodu i potasu. Wbrew panującej opinii poleca się kaszę mannę osobom na diecie odchudzającej.

Rozgrzewające śniadanie: Kasza manna z prażonymi jabłkami i orzechami



Składniki:

3 łyżki kaszy manny 126 kcal
1 łyżka ulubionych otrębów (u mnie żytnie) 16 kcal
0,5 szklanki mleka 2% 60 kcal
1 szklanka wody
1 jabłko - słodka odmiana 40 kcal
1 łyżeczka miodu 35 kcal
1 orzech 25 kcal
Cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa

Dla nieliczących kalorii: kakao, wiórki czekolady i więcej miodu, ewentualnie cukier :)

Łącznie: 302 kcal

Przygotowanie:
Jabłko obieramy, kroimy w kostkę. Wrzucamy do rondelka, zalewamy kilkoma łyżkami wody, zasypujemy obficie cynamonem, szczyptą kardamonu i gałki muszkatołowej. (Wersja niezdrowa - słodzimy łyżeczką cukru). Mieszamy i prażymy do miękkości. Powinniśmy uzyskać jabłka w kleistym sosie. 


Orzechy (można dodać ich oczywiście dużo więcej, ja tego nie zrobiłam) kroimy w małe kawałeczki i podsmażamy na "czystej" patelni bez dodatku żadnego tłuszczu. Na końcu możemy dodać do nich miód, poczekać aż się roztopi i wymieszać (ale kaloryczność rośnie :P).


Odmierzamy 3 łyżki kaszy manny. Mleko mieszamy z wodą, podgrzewamy. Kiedy będzie gorące (ale nie wrzące) dodajemy grysik i cały czas mieszając czekamy do zagotowania. Gotujemy min. 3 minuty - im dłużej, tym będzie gęściejsza. Chwilę przed końcem gotowania dodajemy łyżkę otrębów, cynamon, łyżeczkę miodu i mieszamy. (Wersja niezdrowa - mleko z wodą możemy posłodzić) Układamy warstwowo: prażone jabłka, kasza manna, orzechy. Świetnie pasuje tu też kakao, czy wiórki czekolady.





Smacznego! :)



www.comfortfood.pl

poniedziałek, 16 września 2013

Wegetariański obiad: pieczone kotlety z kaszy gryczanej

Kasza gryczana to jeden z moich ulubionych produktów.  Jest bogata w białko i składniki mineralne. Zawiera m.in. duże ilości krzemu, magnezu,  błonnika; to także źródło witaminy B1 i rutyny, powszechnie stosuje się ją w medycynie ludowej. To nie jedyne zalety kaszy gryczanej – jest też produktem bezglutenowym, zatem to doskonałe rozwiązanie dla osób niestosujących go w diecie.  Jest przede wszystkim smaczna, niedroga i bardzo syta. A ja osobiście uwielbiam jej zapach… 

W lodówce miałam dziś sporo sera białego i natki pietruszki. Pomyślałam, że te składniki świetnie skomponują się właśnie z kaszą. A że nie lubię jeść codziennie mięsa, wpadłam na pomysł upieczenia wegetariańskich kotlecików. Podałam je z fasolką szparagową ugotowaną na parze i puree kalafiorowo-marchewkowym.



Składniki (na 9 kotletów):

100 g kaszy gryczanej (u mnie prażona w woreczku) (336 kcal)
150 g chudego sera białego (129 kcal)
1 jajko (ok. 70 kcal)
1 czubata łyżka mąki (44 kcal)
Pieprz, gałka muszkatołowa, pieprz ziołowy, 2 ząbki czosnku, opcjonalnie sól
Natka pietruszki

Jeden kotlet to ok. 65 kcal.

Przygotowanie:

Kaszę gotujemy wg. Przepisu na opakowaniu. Studzimy, przesypujemy do miski. Dodajemy jajko i ser biały, mieszamy. Dodajemy łyżkę mąki i przyprawy, czosnek przeciśnięty przez praskę, natkę pietruszki i wszystko razem ponownie mieszamy. Uwaga - jeśli soliliście kaszę podczas gotowania, to nie róbcie tego ponownie.




 Jeżeli masa będzie za twarda (tzn. jeśli ciężko będzie ją mieszać) możemy dolać odrobinę mleka aby ją rozrzedzić. Formujemy kotlety, u mnie wyszło 9 sztuk. Pieczemy na folii aluminiowej przesmarowanej dosłownie kropelką oliwy, żeby kotleciki się nie przykleiły i przypaliły, w 180 stopniach przez 40 minut.


Fasolkę, kalafiora i marchew ugotowałam na parze i zrobiłam puree.

Smacznego! J