Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wegetariańskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wegetariańskie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 listopada 2013

Misja: przeżyć na diecie w Kuala Lumpur. Pierwsze podejście: jajecznica z tofu

Nowe notki nie pojawiały się od ponad 2 tygodni. Wszystko dlatego, że niespodziewanie wywiało mnie na drugi koniec świata - do Kuala Lumpur, stolicy Malezji. Spędzę tutaj przynajmniej 2 miesiące, pracując :)
Mój widok z okna od teraz wygląda tak:




To azjatyckie miasto jest zagłębiem kulinarnych nowości dla mnie. Różnorodność smaków i zapachów oszałamia. Ale te wszystkie pyszne potrawy są też bardzo zdradliwe, dlatego muszę nauczyć się gotować sama dla siebie używając zupełnie nieznanych mi produktów. To, co u nas jest bardzo drogie tutaj kosztuje grosze i na odwrót. Za kefir zapłacimy na przykład 37 zł, a za olbrzymią paczkę szafranu już tylko 2 zł 50 gr. Z tej przyczyny zmieni się teraz charakter mojego bloga, będę wrzucała tutaj raczej swoje doświadczenia z konfrontacji z kuchnią orientalną. Powoli poznaję skład poszczególnych potraw, więc jeszcze trochę i odważę się aby zjeść na mieście :) Jak na razie moja nowa miłość to sushi, sos sojowy, tofu i chipsy z ośmiornicy, lokalnych ryb i rozgwiazdy (tak twierdzi producent), które śmierdzą i wyglądają jak pokarm dla ryb. Ale smakują super! :)



Dziś na śniadanie przygotowałam właśnie "tofucznicę". W sklepie można na szczęście znaleźć produkty z angielskimi napisami. Inaczej zginęłabym marnie :) I tak oto zaopatrzyłam się w olej sezamowy (jest milion razy lepszy od oliwy z oliwek), sos sojowy i dziwne przyprawy, których smak i zapach poznałam dopiero po powrocie "do domu". Są niesamowicie aromatyczne, u nas takich niestety nie ma.

Na oleju sezamowym podsmażyłam czerwoną cebulę i czosnek. Dodałam małe pomidorki i tofu rozgniecione na papkę widelcem (100g). Wszystko skropiłam sosem sojowym, dodałam pieprzu i soli. Gdy się przyrumieniło dodałam jajko, doprawiłam moimi dziwnymi przyprawami i wymieszałam. Podałam wymieszane z sałatą i z grzanką.
Wybaczcie jakość zdjęć, ale były robione telefonem, w ciemnej kuchni.



Produkty sojowe są tutaj w ogóle wszechobecne. To naprawdę świetne źródło białka. Wegetarianie potrafią zastąpić nimi dosłownie wszystko. Za to bardzo brakuje mi normalnego chleba i piekarni. Dostępne są wprawdzie chleby tostowe, ale smakują jak plastik. Jedyna jadalna forma to według mnie grzanka, także przyrządzona na oleju sezamowym. 

Trzymajcie za mnie kciuki, będzie ciężko oprzeć się temu niesamowicie pysznemu jedzeniu.

Na dziś to wszystko, czekajcie na więcej wieści z końca świata! :)

wtorek, 15 października 2013

Pełnowartościowy lunch: makaron z grillowaną cukinią

Sezon grillowania się już wprawdzie kończy, ale na szczęście zawsze zostaje funkcja grilla w piekarniku lub kuchence mikrofalowej :)  Ja dziś skorzystałam z tej pierwszej. Uwielbiam grillowane warzywa, szczególnie cukinię, inaczej zwaną kabaczkiem (tak, to jest to samo warzywo!:) ).

Cukinia jest jednym z superproduktów, który oprócz bardzo niskiej wartości kalorycznej (jedyne 15 kcal w 100 gramach) zawiera bogactwo witamin i składników mineralnych . Możemy spożywać ją nie tylko po obróbce termicznej, ale także na surowo, np. jako składnik sałatek. Chociaż osobiście uważam, że w takiej postaci kabaczek nie ma żadnego smaku. Uwielbiam z kolei jego połączenie ze szpinakiem i pomidorem. I w taki sposób podałam cukinię dziś na lunch :)




Makaron z grillowaną cukinią

Składniki na 3 porcje:
2 szklanki pełnoziarnistego makaronu, np. świderki 622 kcal
Ok. 600 g cukinii bez niejadalnych części 90 kcal
2 pomidory 40 kcal
150 g szpinaku 24 kcal
1 serek wiejski 0% (200g) 160 kcal
1 łyżka oliwy z oliwek 82 kcal
3 orzechy włoskie 78 kcal
2 ząbki czosnku
Pieprz, sól
Bazylia

1 porcja to 365 kcal

Przygotowanie:
Cukinię kroję w plastry, usuwam niejadalne części, solę, skrapiam oliwą i grilluję w piekarniku po ok. 6 minut na każdej stronie. 



Na 1/2 łyżki rozgrzanej oliwy na patelni smażę pomidory, dodaję przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, przesmażam do miękkości pomidorów. Dodaję szpinak, mieszam, smażę aż zwiędnie. Na końcu dodaję grillowaną, pokrojoną w kostkę cukinię, doprawiam pieprzem, solą i bazylią i na końcu łączę z serkiem wiejskim. Podaję z makaronem ugotowanym al dente.



Smacznego! :)

niedziela, 13 października 2013

Must cook tego sezonu: rozgrzewający krem z dyni

Bloggerki modowe mają swoje "must have", a wśród kulinarnych zaobserwowałam ostatnio takie "must cooki" :) Jesienią 2013 na topie jest oczywiście krem dyniowy, dlatego i ja już kolejny raz postanowiłam użyć tego wspaniałego warzywa w swoim banalnym wręcz przepisie.
Bardzo cieszy mnie fakt, że kremy zyskują coraz większą popularność w Polsce (szczególnie z dyni!) i zaczynają wypierać z naszych domów mało wyraźne zupy, za którymi ja nigdy nie przepadałam.
Kremy są przede wszystkim dużo zdrowsze od tradycyjnych zup, a ich wykonanie jest dziecinnie proste i bardzo szybkie.
U mnie baza do każdego kremu warzywnego jest praktycznie taka sama. Zmienia się jedynie główne warzywo i przyprawy. Wspaniały efekt gwarantowany. A zupa-krem, nie dość że przepyszna, to mało kaloryczna i bardzo sycąca. Spokojnie możemy się takimi objadać! :D

Rozgrzewający krem z dyni


Składniki:
1kg obranej dyni pokrojonej w kostkę 280 kcal
 (może być także miąższ, bez zielonych elementów i pestek)
1 ząbek czosnku
1 szalotka/zwykła cebula 32 kcal
1 marchewka 12 kcal
4 ziemniaczki 220 kcal
Ok. 1,5 l bulionu (u mnie z kostki warzywnej) 90 kcal
Po ok. 1/2 łyżeczki: imbiru, gałki muszkatołowej, papryki czerwonej
Pieprz, sól
Szczypta chilli
Bazylia do dekoracji
Jogurt naturalny 0% do podbicia zupy - łyżka na porcję 15 kcal/porcja
Łyżka oliwy 80 kcal 

100 ml kremu: ok. 33 kcal, a zatem porcja 400 ml to 132 kcal

Przygotowanie:
Dynię piekę w naczyniu żaroodpornym przykrytą folią aluminiową w 180 stopniach przez ok. 1 h (do miękkości, można ją wcześniej skropić oliwą). 
Rozgrzewam oliwę w garnku i wrzucam na nią cebulę pokrojoną w piórka, smażę kilka minut. Dodaję czosnek przeciśnięty przez praskę, przesmażam. Dodaję marchewkę i ziemniaki pokrojonę w kostkę. Zalewam częścią bulionu i duszę wszystko razem. Dodaję upieczoną dynię, znów wszystko razem podduszam. Następnie zalewam pozostałym bulionem, gotuję wszystko do miękkości ziemniaków. Odstawiam do przestudzenia i miksuję blenderem (nie możemy miksować gorącego, bo noże w urządzeniu stępią się). Na końcu przyprawiam, podbijam łyżką jogurtu na talerzu i podaję z grzankami.


Smacznego! :)


środa, 2 października 2013

Idealne, dietetyczne naleśniki bez mąki

Próbowałam już wielu wymyślnych przepisów na dietetyczne naleśniki - z jogurtami naturalnymi, otrębami, płatkami owsianymi i tak dalej. Niestety za każdym razem nic z nich nie wychodziło, ciasto przywierało do patelni, nie mogłam ich przerzucić na drugą stronę, rozpadały się. Tym razem użyłam serka homogenizowanego, na którego nie miałam żadnego pomysłu. I to był strzał w dziesiątkę, wyszły idealne!:) Mimo tego, że nie zawierają mąki, są elastyczne, chrupiące na brzegach i bardzo sycące. A przy tym sztuka takiego naleśnika ma o ok. 100 kcal mniej od tradycyjnego, przygotowanego na mące pszennej.



Dietetyczne naleśniki bez mąki pszennej

Składniki na 5 naleśników:
3 jajka 210 kcal
1 płaska łyżka skrobii ziemniaczanej 70 kcal
1 serek homogenizowany tutti 0% smak naturalny 70 kcal
opakowanie serka  można go dostać w Biedronce
Ok. 1,5 łyżki oliwy 120 kcal
Sól

Jeden naleśnik ma 80 kcal.

Przygotowanie:
Jajka ubijam, solę i dodaję skrobię. Intensywnie mieszam, żeby nie było żadnych grudek. Dodaję serek homogenizowany. Patelnię z oliwą rozgrzewam (musi być naprawdę gorąca) i smażę naleśniki. Odwracam na drugą stronę, gdy końce zaczynają odchodzić od patelni.


Ja naleśniki podałam posmarowane serkiem wiejskim z rzodkiewką i bazylią, z dodatkiem ulubionej sałatki. Dałam radę zjeść tylko 3 sztuki...:) Całość miała ok. 390 kcal. Dwie pozostałe wyjdą ze mną jutro w lunchboxie z domu. Nie mam zwyczaju kupowania jedzenia na mieście, a naleśniki smakują świetnie także na zimno z pudełeczka śniadaniowego.





Smacznego! :)


wtorek, 1 października 2013

Śliwkowy chutney prosto z Indii, czyli zdrowy dodatek zamiast sosu z puszki.


Kilka postów temu pokazywałam Wam wielkie wiadro śliwek w mojej kuchni. Nareszcie się skończyło... Największą część wykorzystałam do przygotowania chutney (czatnej), czyli pysznego, indyjskiego i bardzo charakterystycznego sosu. To wspaniały zamiennik gotowych, kalorycznych i naładowanych chemią sosów, które możemy dostać w sklepach. Smakuje nieziemsko, byłam ogromnie zaskoczenia tym, jaki efekt można osiągnąć poprzez zmieszanie przypraw z cebulą i śliwkami. Po prostu WOW! Nadaje się nie tylko do mięsa, ale też do ryżu, chleba, naleśników, wszystkiego :)


Śliwkowy chutney - indyjski sos




Składniki (na ok. 2-2,5 l sosu):
2,5 kg śliwek węgierek 1125 kcal
3 cebule czerwone 75 kcal
6 łyżek cukru (możecie zastąpić stewią) 300 kcal
filiżanka czerwonego octu winnego 19 kcal
pół filiżanki octu balsamicznego 58 kcal
szczypta soli
2 łyżeczki cynamonu
łyżka świeżego, startego imbiru
łyżeczka kardamonu
łyżeczka gorczycy
łyżeczka goździków
łyżka kolendry
świeżo mielony pieprz

Wartość energetyczna w 100 g to ok. 65 kcal.

Przygotowanie:
Śliwki myję, usuwam pestki. Przekładam do garnka z grubym dnem i podlewam niewielką ilością wody. Duszę aż zaczną wypuszczać soki. Dodaję cukier i cebulę pokrojoną w kostkę. Smażę na odkrytym garnku, tak żeby odparowywała woda. Gotuję ok. 1,5-2 h, aż śliwki się rozpadną i sos zgęstnieje. Na końcu doprawiam, mieszam wszystko i jeszcze chwilę przesmażam. Rozlewam do słoiczków jeszcze gorący chutney i pasteryzuję. Przygotowanie można rozłożyć na więcej niż jeden dzień. Tak zrobiłam za drugim razem (w sumie trwało to 3dni), ale każdego następnego doprowadzałam do wrzenia.











Smacznego! :)

 

piątek, 27 września 2013

Szybka, sycąca i zdrowa - kasza jęczmienna inaczej

Kolejny przepis, w którym użyłam kaszy. Najfajniejsze jest to, że przygotowanie tego efektownie wyglądającego posiłku zajęło mi 20 minut - tylko dlatego, że tyle wynosił czas gotowania kaszy :) 

Uwielbiam wszystkie rodzaje kasz. Jęczmienna, tak jak każda, ma oczywiście wiele zalet. Po pierwsze wysoka zawartość błonnika, która sprawia że czujemy się syci długo po zjedzeniu posiłku. Kolejna sprawa - kasza jęczmienna pomaga obniżyć cholesterol dzięki  β-glukanowi. Substancja ta zmniejsza wchłanianie cholesterolu i tłuszczu, jednocześnie zwiększając jego wydalanie z organizmu. Kaszę jęczmienną zaleca się dla cukrzyków, osób na diecie odchudzającej oraz po operacji jelita, gdyż przyspiesza jego regenerację. Są w niej obecne przeciwutleniacze o działaniu przeciwalergicznym, przeciwwirusowym, przeciwzapalnym, antybakteryjnym, hamujące nowotwory, wzmacniające takie organy jak wątrobę, nerki i serce... Nic, tylko jeść kaszę! :)

Mój dzisiejszy pomysł to kasza w połączeniu ze szpinakiem, pomidorem, cebulką i kukurydzą. Podałam ją z łososiem w sosie pomidorowym i rukolą skropioną sokiem cytrynowym i octem balsamicznym. Wygląda świetnie, a smakuje jeszcze lepiej.


Kasza jęczmienna z warzywami
50 g kaszy jęczmiennej ok. 180 kcal
Garść szpinaku 4 kcal
Pomidor  25 kcal
1/2 cebuli 15 kcal
Ząbek czosnku 6 kcal
Kukurydza konserwowa (ilość wedle upodobania) 45 kcal - 3 łyżki
Łyżeczka oliwy z oliwek 40 kcal
Bazylia świeża, pieprz, zioła prowansalskie

Całość: 315 kcal
Porcja z łososiem i rukolą: 475 kcal

Przygotowanie:
Kaszę obficie przepłukuję, wrzucam na osolony wrzątek (woda ma lekko zakrywać kaszę) i gotuję ok. 20 min, aż spęcznieje i wchłonie wodę. Trzeba ją często mieszać, żeby nie przywierała do garnka. W międzyczasie na łyżeczce oliwy podsmażam cebulę z czosnkiem, następnie dodaję pomidory, przesmażam, dodaję szpinak i mieszam wszystko razem. Gdy szpinak zwiędnie łączę wszystko z kukurydzą i pozostałymi przyprawami. Mieszam warzywa z ugotowana i odcedzoną kaszą, przekładam do miseczki, ugniatam zawartość. Miskę kładę na talerzu do góry dnem. Metoda robienia babki z piasku :)) Dzięki temu otrzymuję taki kształt kaszy.




Smacznego! :)

środa, 25 września 2013

ANTM, czyli oczyszczający koktajl supermodelek

ANTM, czyli America's Next Top Model smoothie to soczyście zielony koktajl przygotowany na bazie szpinaku. Podobno to sekret supermodelek, za pomocą którego utrzymują swoje nienaganne sylwetki.
Napój przede wszystkim jest bardzo sycący, to zatem idealna opcja na śniadanie.

Liście szpinaku zawierają chlorofil, czyli barwnik dzięki któremu wszystkie rośliny są zielone. Warunkuje on fotosyntezę i odżywianie rośliny. Jaki ma to wpływ na naszą dietę? Przede wszystkim oczyszczający. Chlorofil dezynfekuje nasz organizm, usuwa szkodliwe toksyny i bakterie. Neutralizuje też wolne rodniki, dostarcza nam dużej ilości magnezu.

Dzisiejszy koktajl to bomba witaminowa. W ogóle sama forma smoothie to świetna sprawa. Normalnie nie bylibyśmy w stanie zjeść kilku samych pomidorów czy surowych selerów. Dzięki dodatkom przypraw i płynnej konsystencji koktajlu jest to możliwe! :)

Zalet smoothie jest naprawdę mnóstwo, a kombinacji warzywnych i owocowych jeszcze więcej.
Dzisiejszy smakuje bardzo dobrze i charakterystycznie dzięki imbirowi, który swoją drogą jest też świetny na przeziębienia w okresie jesiennym :) Polecam dodawanie do koktajli także pieprzu, czosnku lub chili, które dodatkowo przyspieszy przemianę materii.



ANTM Smoothie, czyli oczyszczający koktajl supermodelek

Składniki:
Świeży szpinak (u mnie ok. 2 szklanki listków) ok. 10 kcal
1/2 korzenia pietruszki (lub selera) 15 kcal
1/2 świeżego ogórka 10 kcal
Łyżka startego imbiru 4 kcal
Łyżka płatków owsianych górskich 37 kcal
Łyżka otrębów, u mnie żytnich 16 kcal
200 ml jogurtu naturalnego 0% ok. 100 kcal
Sok z połowy cytryny
Opcjonalnie: lód, woda mineralna, pieprz

Łącznie: 192 kcal

Przygotowanie:
Korzeń imbiru obieram (najwygodniej zwykłą łyżeczką), myję i ścieram na tarce na grubych oczkach i miksuję wszystkie składniki.





Smacznego! :)


środa, 18 września 2013

Sałatka z kalafiorem w roli głównej.

Kalafior. To kolejne super-warzywo (właściwie to wszystkie warzywa są przecież świetne!). Tak jak marchew zwalcza wolne rodniki i ma działanie  przeciwnowotworowe. Oprócz tego zawiera szereg witamin i składników mineralnych:  witaminy A, B1, B2, B3, B5, B6, B9, C, E, K, a oprócz tego potas, magnez, sód, żelazo, mangan, wapń, fosfor, cynk i jeszcze kilka innych. Uwielbiam kalafiora gotowanego na parze lub jako składnik zapiekanek.

Poniższa sałatka stała się dziś moją kolacją, a powstała na zasadzie skojarzeń :) 
Sałata -> rzodkiewka -> ogórek -> sos jogurtowo - koperkowy -> kalafior -> jajko sadzone. Wszystkie smaki dobrze się razem dopełniają. Proste przepisy są zawsze najlepsze.


Sałatka z kalafiorem w roli głównej

Składniki:
200 g kalafiora ugotowanego na parze (lub normalnie) 44 kcal
Kilka liści sałaty lodowej i masłowej, ewentualnie każdej innej 30 kcal
3 rzodkiewki 6 kcal
1/2 ogórka szklarniowego 10 kcal
Jajko sadzone 80 kcal

Sos: 
100 g jogurtu naturalnego 0% 45 kcal
ząbek czosnku
pieprz ziołowy, pieprz
koperek

Całość: 215 kcal

Smacznego! :)



Domowy budyń marchewkowy.

Dzisiejszy budyń był totalnym eksperymentem. Nigdy nie robiłam innego niż z torebki, nie mówiąc już o budyniu warzywnym :) Inspiracją znowu były resztki w lodówce - 2 marchewki i jabłko.

Marchewka, główna bohaterka tego oryginalnego "dania" dzięki zawartości beta-karotenu ma bardzo dobry wpływ na działanie naszego organizmu. To słodkie warzywo, dlatego będzie nie tylko świetnym składnikiem sałatek, surówek, zup, ale też ciast czy... budyniu właśnie :) W połączeniu z cynamonem, goździkami i jabłkiem stworzy smaczny deser.

Jak na eksperyment przystało, nie wszystko wyszło tak, jakbym sobie tego życzyła. Popełniłam kilka błędów i już wiem, czego nie robić następnym razem.

Błąd nr 1: chciałam przygotować budyń na samej wodzie. To niemożliwe, bo nie będzie czuć smaku.
Błąd nr 2: nie użyłam stewii, a słodki smak niewątpliwie jest tutaj potrzebny.
I wreszcie błąd nr 3: użyłam zbyt małej ilości skrobii i wpadłam na genialny pomysł dodania jej pod koniec gotowania, przez co się zważyła. Nie róbcie tego pod żadnym pozorem.


Składniki (na 750 ml budyniu):
2 średnie marchewki 25 kcal
0,5 jabłka 20 kcal
2,5 szklanki mleka na budyń 195 kcal przy 0%
(+mleko do gotowania marchewki)
1 żółtko 60 kcal
1,5 łyżki skrobii (mąki ziemniaczanej) 130 kcal
Przyprawy: cynamon, goździki
Sok z cytryny
2,5 łyżeczki stewii 50 kcal
(bądź cukier trzcinowy, ale wtedy już 8 łyżeczek)

Filiżanka 100 ml budyniu: 64 kcal

Przygotowanie:
Marchewkę obieramy, zalewamy w garnku wrzątkiem, a następnie mlekiem (tak żeby ją zakryć, wystarczy szklanka). Gotujemy do miękkości. W tym czasie obieramy jabłko, ścieramy na tarce na papkę. Polewamy sokiem z cytryny (ok. łyżki). 

W misce ucieramy żółtko z cynamonem (1 łyżeczka), goździkami (szczypta lub kilka zmiażdżonych sztuk) i stewią bądź cukrem. Następnie dodajemy jabłko do żółtka, ucieramy ponownie. Gdy marchewka ugotuje się, odcedzamy i ugniatamy na papkę, ostudzamy (można to zrobić blenderem).


Marchewkę dodajemy do utartego żółtka z jabłkiem, jeszcze raz wszystko ucieramy. 2 szklanki mleka nastawiamy w rondelku. Do pozostałego, czyli 0,5 szklanki dodajemy skrobię (musi być chłodne) i mieszamy - tak, żeby nie było żadnych grudek. Mleko ze skrobią dołączamy do żółtka utartego z marchewką i kalafiorem cały czas mieszając, najlepiej zrobić to mikserem. Troszkę się namieszamy tutaj... :D 

Gdy mleko w garnku zaczyna się gotować, powoli wlewamy do niego naszą masę. Oczywiście cały czas mieszając (to ważne, bo inaczej zrobią się grudki i wyjdą kluchy zamiast budyniu). W tym momencie ręka odpada nam od mieszania, ale czekamy, aż budyń się zagotuje. Po zagotowaniu zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze przez chwilę.


Budyń rozlewamy do naczyń wcześniej przepłukanych zimną wodą. Mój wyszedł pomarańczowo-brązowy, ale tak jak mówiłam został zrobiony na samej wodzie. Na mleku kolor będzie inny, ładniejszy.

Smacznego!





wtorek, 17 września 2013

Kasza manna z prażonymi jabłkami i orzechami

Za oknem ponuro i zimno. To znak, że przyszła jesień. W taki dzień mam ochotę na rozgrzewające, sycące śniadanie. Pierwsze połączenie, jakie przychodzi mi na myśl to jabłko i cynamon... :) Zaczynam więc poranek od kaszy manny potocznie zwanej grysikiem, do której prażone jabłka będą świetnie pasowały. Jej smak kojarzy mi się przede wszystkim z dzieciństwem, kiedy jadłam ją niemalże codziennie z dużą ilością cukru i syropami owocowymi. Grysik to nie tylko wspaniała opcja na śniadanie. Możemy podawać go także na słono jako dodatek do obiadów (np. zup) lub przygotowywać desery. Jest bogatym źródłem witamin z grupy B, witaminy E, PP, kwasu foliowego, cynku, manganu, magnezu, krzemu, żelaza, jodu i potasu. Wbrew panującej opinii poleca się kaszę mannę osobom na diecie odchudzającej.

Rozgrzewające śniadanie: Kasza manna z prażonymi jabłkami i orzechami



Składniki:

3 łyżki kaszy manny 126 kcal
1 łyżka ulubionych otrębów (u mnie żytnie) 16 kcal
0,5 szklanki mleka 2% 60 kcal
1 szklanka wody
1 jabłko - słodka odmiana 40 kcal
1 łyżeczka miodu 35 kcal
1 orzech 25 kcal
Cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa

Dla nieliczących kalorii: kakao, wiórki czekolady i więcej miodu, ewentualnie cukier :)

Łącznie: 302 kcal

Przygotowanie:
Jabłko obieramy, kroimy w kostkę. Wrzucamy do rondelka, zalewamy kilkoma łyżkami wody, zasypujemy obficie cynamonem, szczyptą kardamonu i gałki muszkatołowej. (Wersja niezdrowa - słodzimy łyżeczką cukru). Mieszamy i prażymy do miękkości. Powinniśmy uzyskać jabłka w kleistym sosie. 


Orzechy (można dodać ich oczywiście dużo więcej, ja tego nie zrobiłam) kroimy w małe kawałeczki i podsmażamy na "czystej" patelni bez dodatku żadnego tłuszczu. Na końcu możemy dodać do nich miód, poczekać aż się roztopi i wymieszać (ale kaloryczność rośnie :P).


Odmierzamy 3 łyżki kaszy manny. Mleko mieszamy z wodą, podgrzewamy. Kiedy będzie gorące (ale nie wrzące) dodajemy grysik i cały czas mieszając czekamy do zagotowania. Gotujemy min. 3 minuty - im dłużej, tym będzie gęściejsza. Chwilę przed końcem gotowania dodajemy łyżkę otrębów, cynamon, łyżeczkę miodu i mieszamy. (Wersja niezdrowa - mleko z wodą możemy posłodzić) Układamy warstwowo: prażone jabłka, kasza manna, orzechy. Świetnie pasuje tu też kakao, czy wiórki czekolady.





Smacznego! :)



www.comfortfood.pl

poniedziałek, 16 września 2013

Wegetariański obiad: pieczone kotlety z kaszy gryczanej

Kasza gryczana to jeden z moich ulubionych produktów.  Jest bogata w białko i składniki mineralne. Zawiera m.in. duże ilości krzemu, magnezu,  błonnika; to także źródło witaminy B1 i rutyny, powszechnie stosuje się ją w medycynie ludowej. To nie jedyne zalety kaszy gryczanej – jest też produktem bezglutenowym, zatem to doskonałe rozwiązanie dla osób niestosujących go w diecie.  Jest przede wszystkim smaczna, niedroga i bardzo syta. A ja osobiście uwielbiam jej zapach… 

W lodówce miałam dziś sporo sera białego i natki pietruszki. Pomyślałam, że te składniki świetnie skomponują się właśnie z kaszą. A że nie lubię jeść codziennie mięsa, wpadłam na pomysł upieczenia wegetariańskich kotlecików. Podałam je z fasolką szparagową ugotowaną na parze i puree kalafiorowo-marchewkowym.



Składniki (na 9 kotletów):

100 g kaszy gryczanej (u mnie prażona w woreczku) (336 kcal)
150 g chudego sera białego (129 kcal)
1 jajko (ok. 70 kcal)
1 czubata łyżka mąki (44 kcal)
Pieprz, gałka muszkatołowa, pieprz ziołowy, 2 ząbki czosnku, opcjonalnie sól
Natka pietruszki

Jeden kotlet to ok. 65 kcal.

Przygotowanie:

Kaszę gotujemy wg. Przepisu na opakowaniu. Studzimy, przesypujemy do miski. Dodajemy jajko i ser biały, mieszamy. Dodajemy łyżkę mąki i przyprawy, czosnek przeciśnięty przez praskę, natkę pietruszki i wszystko razem ponownie mieszamy. Uwaga - jeśli soliliście kaszę podczas gotowania, to nie róbcie tego ponownie.




 Jeżeli masa będzie za twarda (tzn. jeśli ciężko będzie ją mieszać) możemy dolać odrobinę mleka aby ją rozrzedzić. Formujemy kotlety, u mnie wyszło 9 sztuk. Pieczemy na folii aluminiowej przesmarowanej dosłownie kropelką oliwy, żeby kotleciki się nie przykleiły i przypaliły, w 180 stopniach przez 40 minut.


Fasolkę, kalafiora i marchew ugotowałam na parze i zrobiłam puree.

Smacznego! J